Pogoda jaką wczoraj zastałam podczas wyjścia z pracy przyprawiła mnie o dwie refleksje. Po pierwsze, że wiatr to naprawdę prawdziwy dupek i zrobił mi to dokładnie to samo co temu starszemu Panu z gifa poniżej :D
A druga, to że w zasadzie powoli nadchodzi czas kiedy patrząc przez okno ma się raczej ochotę wpełznąć pod koc z kubkiem gorącej czekolady i dobrą książką, aniżeli ubierać się na cebulę i wyruszać do stajni.
Niemniej jednak, zaspokajając Waszą ciekawość, niezależnie od pogody i tak w stajni jestem codziennie, albo czasem nawet dwa razy dziennie :D
Jednak w związku z tym że jesienno/zimową porą tak czy siak więcej czasu spędzamy w domu,
to dziś będzie trochę o jeździeckich akcentach w wystroju wnętrz.
Jako, że śmiało mogę nazwać się fanatykiem upychania nawet najmniejszych drobiazgów związanych jeździectwem w każdy możliwy kąt to i u mnie w domu nie mogło takowych zabraknąć. Miałam ku temu doskonałą okazję, jako, że w zeszłym roku przeprowadzaliśmy generalny remont naszego mieszkania :D
Oczywiście z racji, jak to zwykle bywa, ograniczonego budżetu, udało mi się zaaranżować tylko niewielką część z rzeczy, z ogromu, które sobie wymyśliłam, ale które, jak to zwykle w moim przypadku bywa, są poza moim zasięgiem finansowym :P
Osobiście uwielbiam wnętrza nawiązujące do stylu vintage, z dużą ilości drewnianych akcentów, ścianami z surowej czerwonej cegły, lub pomalowanym na kolor Windsor Green, wykończeniami w kolorze starego złota i miedzi, kominkiem i mdłym światłem świec lub starych żarówek.
Przywodzą mi one na myśl angielskie dworki myśliwskie lub wiejskie pałacyki z XIX wieku, w których czuć powiew historii, słychać galopujące konie za oknem, a znudzone wyżły i ogary wygrzewają się przed trzaskającym ogniem w kominku.
Powiało takim trochę Downton Abbey nie ? Wanna be :D
źródło zdjęć: www.pinterest.com
Nie wszystko jednak z takiego wystroju widziałabym u siebie w domu, jako, że cechą jest stosunkowo duża ilość przedmiotów w danym pomieszczeniu. Wydaje mi się że po dłuższym czasie przebywania w takim miejscu ta przestrzeń zwyczajnie zaczyna przytłaczać. No i z perspektywy osoby ciągle zabieganej i zawsze odkładającej sprzątanie na później, posiadanie miliona rzeczy, na których tonami odkłada się kurz zdecydowanie nie ma racji bytu. Tak więc jeśli chodzi o funkcjonalność, to zdecydowanie wole wystroje minimalistyczne :)
Z drugiej strony podoba mi się tez masa rozwiązań "na czasie", nadawanie starym meblom czy drzwiom drugiej młodości, duże okna, designerskie poduszki na kanapie, jasne ściany, rzymskie rolety no i stajenne drzwi...
źródło zdjęć: www.pinterest.com
Niemniej jednak, staram się nie odwzorowywać wiernie tego co zobaczę i co mi się spodoba. Nigdy prawie też nie jest tak, że podoba mi się absolutnie wszystko z danej aranżacji. Poza tym uważam, że takie kopiowanie pozbawia wnętrza duszy. To trochę tak jakby wykupić całą ekspozycję mebli z IKEI i poustawiać je w domu identycznie jak na wystawce...
Tak więc po przefiltrowaniu setek zdjęć z Pinteresta oraz dzięki kilku "autorskim" pomysłom udało mi się stworzyć mój własny prywatny jeździecki kąt :)
Najpierw przedpokój :) Szarobrązowy kolor ściany, zwany też przez mojego męża "poranne kakałko" zainspirowany został kolorem sierści naszego psa - wyżła Weimarskiego. Na zdjęciach nieco zróżowiał w świetle popołudniowego słońca. Wieszaki na ogłowie posłużyły nam idealnie za wieszaki na kurtki, a zootechniczny portret Bajki miał nawiązywać do ogromnych obrazów koni pełnej krwi zawieszanych właśnie w takich klimatycznych myśliwskich dworkach. Co prawda Bajce bliżej do zimnuszka niż do folbluta, ale jak się nie ma co się lubi... :D
To dalsza część przedpokoju już z białymi ścianami, coby całe pomieszczenie nie utonęło w "kakałku", żaluzjowe drzwi do garderoby, przez które leniwie sączy się światło, klimatyczne lampiony i spora część naszego życia na Mazurach na zdjęciach.
Pokój dzienny, to ku mojej rozpaczy najbardziej niedokończone miejsce w całym mieszkaniu, więc póki co jego jedynym jeździeckim akcentem są poduchy. Na ścianie w kolorze czerwonej cegły miejmy nadzieję że niedługo zawisną duże, zaprojektowane własnoręcznie plakaty. Podkreślam, miejmy nadzieję, bo do drukarni idę już jakiś rok, a na ścianach, póki co wiszą same ramy i straszą :D
A to już sypialnia i Windsor Green na ścianie, na której zawisły reprinty starych plakatów z jeździeckich magazynów.
Z resztek belki stropowej, która znajduje się na suficie naszej sypialni, skleciłam ramę, z której jestem szczególnie dumna :) Znajdują się tam wszystkie flotki, które kiedykolwiek wygrałam, bądź dostałam od znajomych. Ostatnio przybyła mi także tabliczka z Pompadour ;) Taki trochę wall of fame - amateur edition :D
W kuchni zagościła ogromna tablicowa ściana, może nie bardzo jeździecka, za to bardzo dobrze nadająca się do planowania naszych wspólnych treningów z Bajką :)
I to by było na tyle, jeśli chodzi o artystyczne domowe wypociny, może nie jest tego bardzo dużo, ale i mieszkanie do powierzchniowych gigantów nie należy :P Nie zamieniłabym go jednak na żadne inne :)
A na koniec jeszcze, jak już kiedyś nasz team powiększy się o zakochane w koniach dzieciaki, to zrobię im taki pokój <3
żródło www.homebook.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz