- piątek, 10 lipca 2015

Gala Derby 2015

                                          


Zebrałam się w końcu żeby napisać krótką relację z zeszłoniedzielnej Gali Derby która odbywała się na Warszawskim Torze Wyścigów Konnych Służewiec.
Zacznę od tego, że nie była to dla mnie wyprawa jak tysiąc innych, a to dlatego, iż dzięki uprzejmości firmy Hat Company mogłam wziąć udział w organizowanym na Gali konkursie kapeluszy. Dziękowałam już, natomiast tutaj na blogu chciałabym jeszcze raz oficjalnie podziękować za możliwość zaprezentowania się w takim przepięknym kapeluszu :) To naprawdę dla mnie wielkie wyróżnienie.

Gala zaczynała się o 14:00 i wraz z E-questrianart'owym team'em planowaliśmy się wybrać na rozpoczęcie, ale z uwagi na panujący na dworze ukrop, wyprawę przesunęliśmy na okolicę 16:00.
Założyłam więc mój już od tygodnia przygotowany strój, upięłam włosy i ruszyliśmy.

Przyznam, że na początku trochę dziwnie było mi paradować w tym niecodziennym wydaniu, ale jak tylko dostrzegłam na horyzoncie inne panie uzbrojone w fikuśne kapelusze, to jakoś tak odwaga do mnie powróciła.
I żałuję jedynie tylko, że ta elegancka oprawa stanowi jedynie ułamek całego tego wydarzenia, bo wszystkie te pięknie wystrojone panie można było policzyć na palcach jednej ręki, no może dwóch :)
A mnie się marzą wyścigi w wydaniu z lat 20, gdzie szyk i elegancja, wytworne damy i przystojni panowie w garniturach, tudzież mundurach <3  były nieodłącznym czynnikiem każdego takiego wydarzenia....
Mam cichą nadzieję, że te czasy kiedyś jeszcze powrócą...

No więc kupiliśmy bilety i program gonitw i ruszyliśmy w kierunku namiotu, w którym odbywała się rejestracja na konkurs kapeluszy. I tu ze smutkiem muszę przyznać, że trochę się rozczarowałam brakiem organizacji w tej materii...

Po pierwsze, że do dnia Gali nigdzie nie było oficjalnej informacji o tym w jakich godzinach można się na taki konkurs zapisywać. Informację o tym gdzie - podali dopiero w niedzielę i to jedynie na Facebooku.
Fakt, że namiotu nie dało rady nie zauważyć, jako że stał centralnie na środku, no ale mimo wszytko, moim zdaniem, lepiej by było taką inforamcję gdzieś wcześniej zamieścić.
Podeszłam do owego namiotu, gdzie Pan z Panią prowadzili zapisy na konkurs. Pan robił zdjęcia, Pani spisywała dane. Zostałam ustawiona, zrobiono mi foty, Pani zapisała moje dane po czym udzieliła zdawkowej informacji w typie: "Jeśli Pani wygra, zadzwonimy do Pani". Cześć i pa.

Ani o której jest rozstrzygnięcie, ani gdzie, ani nawet w jakiej formie. NO NIC.  Po zadaniu pytań pomocniczych, koniec końców odpowiedzi uzyskałam.
Absolutnie nie mam pretensji do tej Pani, która udzielała informacji, chodzi mi raczej o to, że sami organizatorzy Gali, kolokwialnie mówiąc "położyli lachę" na organizację tego konkursu.

No ale dobra, zarejestrowałam się, i poszliśmy oddać się przyjemnością oglądania. Ale, że nasza ekipa jest lekko dziwna i zboczona na punkcie koni, to największą frajdę sprawia nam nie oglądanie gonitw, ale patrzenie na konie na ringu. Moglibyśmy tam siedzieć przez cały dzień wyścigowy i typować tylko na podstawie wyglądu i zachowania, który ko wygra :)

W przerwie od oglądania koni i gonitw, niektórym z nas nawet udało się dopchać do budki z piwem, mnie osobiście zamarzyła się mrożona kawa. Niestety musiałam obejść się smakiem, bo o godz. 16:00 lód do mrożonej kawy już wyszedł :(

Po zaspokojeniu pragnienia, wzięliśmy się w końcu za robienie zdjęć. Jako, że wyjątkowo miałam dwóch fotografów, którzy poniekąd stanowili już tłum wokół mojej osoby, co jakiś czas zbiegali się jacyś obcy ludzie z aparatami i przyłączali się do robienia mi zdjęć :D Sytuacja przyjemna, ale poniekąd nieco komiczna, bo może oni myśleli, że jestem kimś ważnym :D W sumie, dla mnie bomba, grunt to robić dobre wrażenie i chyba mi się nawet udało :)

W trakcie robienia zdjęć, na telebimach zobaczyliśmy niepokojące skupienie wszystkich głów w kapeluszach w jednym miejscu, co mogłoby oznaczać rozstrzygnięcie konkursu. Udaliśmy się zatem niespiesznie w tamto miejsce. Piszę niespiesznie, jako że ceną mojego wyglądu stał się ogromny pęcherz na pięcie, który po pewnym czasie uniemożliwił mi chodzenie. Ale dzielnie robiłam dobrą minę do złej gry do samego końca :)

Jak już dotarliśmy na ring, na którym prezentują konie przed gonitwą i gdzie odbywał się konkurs kapeluszy wszyscy wyglądali jakby nikt nic nie wiedział i chyba po części tak było. Panie w kapeluszach rozglądały się nerwowo, część stała na ringu za siatką, część przed (w tym ja). Nie wiedziałam czy za ogrodzeniem wolno przebywać tylko "wygranym" Paniom, które telefonicznie otrzymały wiadomość o wygranej, czy wszyscy biorący udział w konkursie mogli tam być.... No więc kolejny totalny bałagan organizacyjny....
Koniec końców na ringu znalazłam się i ja, nagrodzone Panie zaprosili na podium, gorąco i szczodrze podziękowano im ( i tylko im) za uczestnictwo, wręczono nagrody, porobiono zdjęcia. Po czym wszyscy udali się w kierunku kas, aby obstawić główną gonitwę tego dnia - czyli Derby.

Mój kapelusz niestety nie otrzymał niestety żadnej nagrody, ale bardzo miło było mi słyszeć pozytywne opinie z ust wielu osób :) A ja w sumie nie dla wygranej tam poszłam, więc bilans jak najbardziej pozostaje pozytywny.

Nie mogę tego natomiast powiedzieć o bilansie obstawianych gonitw, bo tym razem nasze typy okazały się mało trafne :) Aczkolwiek mój mąż wytypował, na podstawie organoleptycznej oceny, zwyciężczynie jednego biegu, którego niestety nie obstawił :P

Po zakończonej gonitwie, stwierdziliśmy, że już czas do domu, no i moja stopa niezwykle intensywnie domagała się tego samego. Jak tylko przekroczyliśmy wyjściowe bramki służewieckiego toru zrzuciłam więc buty i z wielką ulgą doczłapałam się do samochodu.

 Podsumowując, ogólnie całą imprezę oceniam mocno na plus, z małymi wyjątkami. Ale biorąc pod uwagę, że po remoncie nowej trybuny wszystko dopiero raczkuje i nabiera rozpędu jak folblut po wyjściu ze startmaszyny, myślę, że wszystko rozwija się w bardzo dobrym kierunku i organizacja kolejnych imprez będzie już tylko coraz lepsza.:) Chociaż porównując Galę Derby do Wielkiej Warszawskiej to jakoś ta druga bardziej przypadła mi do gustu :) No ale rzekomo o gustach się nie dyskutuje.

Miała być krótka relacja, wyszło jak zwykle. Zostawiam Was ze zdjęciami z naszej sesji, której nie byłoby bez mojego kochanego E-questrianart'owego teamu <3















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz