Po powrocie, ja osobiście nie miałam na sobie ani jednej suchej rzeczy, mało tego wróciłam z bonusem w postaci pryzmy błota na twarzy:D Odmarzły mi: nos, stopy, z racji nie posiadania termobutów i ręce, bo z rękawiczek, po zejściu z konia, wycisnęłam wiadro wody.
Z tytułu zmarzniętych rąk pozostanę dziś przy temacie rękawiczek chwilę dłużej, bo perypetii z nimi miałam, równie sporo, co z termobutami i rajtrokami :).
Ogólnie rzecz biorąc, jazda na koniu, czy praca w stajni bez rękawiczek jest nie dla mnie, szczególnie w tym drugim przypadku, jeśli chce się zachować jako taki estetyczny wygląd swoich dłoni. Ponadto mnie zaraz robią się jakieś odparzenia, pęcherze i za każdym razem jak wymyślę sobie jazdę bez rękawiczek to później boleśnie tego żałuję... Tylko pytanie teraz jakie tu rękawiczki dobrać, żeby dobrze się w nich pracowało i wytrzymały dłużej niż miesiąc?
W chwili obecnej w sklepach, nie tylko jeździeckich, można znaleźć miliony wzorów rękawiczek. Grubsze, cieńsze, skórzane, syntetyczne, czy też tzw. wampirki:P (które swoją drogą są niczego sobie, jeśli przychodzi tańczyć z widłami)
Ja, zaczynając jeździć używałam na początku najprostszych szmacianych rękawiczek jeździeckich i założę się, że każdy w swojej karierze jeździeckiej je przerobił, ale dla przypomnienia wyglądają one tak:
Kosztują one w najlepszym przypadku kilkanaście złotych i tak jak sobie ktoś rekreacyjnie hasa na koniu to myślę, że zdecydowanie spełniają one swoją rolę. Dla mnie jednak mają parę minusów, a mianowicie, swoje dopasowanie do ręki tracą wraz z drugim założeniem ich na dłonie i mam wrażenie jakbym pracowała z materiałowymi workami na rękach... Drugą sprawą jest ich wątpliwa trwałość. Teoretycznie, jak się ma sklep jeździecki pod ręką to można szybko podskoczyć po nowe, lub nakupić na zapas z racji atrakcyjnej ceny, ale nie jestem ich, aż tak wielkim miłośnikiem. Wolę posiadać jedną porządniejszą parę, aniżeli napotykać co chwilę walającą się po siodlarni jedną rękawiczkę posiadającą dziury na każdym palcu, podczas gdy druga z tej pary zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach w stajennych otchłaniach.
Gdy nadszedł ten czas, że stwierdziłam potrzebę lepszych rękawiczek, zdecydowałam się na rękawiczki Tattini:
Kosztowały one wtedy około 35 zł (było to z 10 lat temu), teraz ich cena waha się pewnie pomiędzy 50-60 zł, natomiast w tym przedziale cenowym, firm produkujących tego rodzaju rękawiczki jest co najmniej 10, do wyboru, do koloru.
W owych rękawiczkach, w tamtym czasie jeździło mi się bardzo dobrze, wiadomo, że jak wszystko miały swój okres wytrzymałości, ale że wtedy raczej tylko jeździłam na koniach, to służyły mi one co najmniej rok.
Tym rękawiczkom nie mogę zarzucić niedopasowania, bo o ile dobrze się dobierze rozmiar, to na ręku leżą bardzo dobrze. Mnie jednak po pewnym czasie przestały pasować, gdyż stwierdziłam, że są za grube i potrzebuję cieńszych. I wtedy przyszedł czas na rękawiczki z decathlonu. Jako, że sieć tych sklepów dopiero wchodziła do Polski, mieli naprawdę solidnie wykonane rzeczy. No i pierwsze rękawiczki jakie tam kupiłam były rewelacyjne!!! Nie dość, że cienkie i wręcz idealnie dopasowane, to zapłaciłam za nie tyle samo ile za rękawiczki Tattini i miałam je prawie 2 lata! W chwili obecnej zmieniła się firma produkująca dla Decathlonu te rękawiczki i ich wytrzymałośc spadła GÓRA do pół roku:( Co nie zmienia faktu, iż do tej pory uważam, że jak na taką cenę te rękawiczki są super, jeśli chodzi o komfort jazdy w nich.
Natomiast, jak wszystkie rękawiczki tego typu, nie ważne czy z Decathlonu, Fair Play'a czy Inter Api mają jeden duży minus, jak na mój gust. Mianowicie materiał, z którego są zrobione składa się jakby z dwóch warstw: nadającej formę rękawiczkom i pełniącej przy okazji rolę wyściółki mającej bezpośredni kontakt ze skórą, oraz przyklejonej na nią warstwy antypoślizgowej, która stanowi jednocześnie warstwę zewnętrzną.
Przy intensywnym użytkowaniu (mam na myśli jazdę, lonżowanie i pracę w stajni), ta zewnętrzna warstwa antypoślizgowa dosyć szybko oddziela się od tej warstwy wewnętrznej, która jest śliska i zupełnie nie spełnia swojej funkcji, przede wszystkim jeśli chodzi o trzymanie wodzy w rękach. A na nieszczęście, niestety najszybciej rękawiczki te wycierają się właśnie od wodzy, między palcami. Co prawda nie robi się jeszcze dziura, ale ten śliski materiał, który pozostaje, uniemożliwia (przynajmniej mi) komfortowe, stabilne trzymanie jednej długości wodzy i w efekcie muszę je nabierać po parędziesiąt razy podczas jazdy....:/ Plebiscyt jednak, pod względem szybkości wycierania się, wygrały rękawiczki firmy Global, które wytrzymały 2 tygodnie, a następnie zrobiły się tak śliskie, że podejrzewam, że już lepiej jeździłoby mi się w rękawiczkach z atłasu:/
Tyczy się to niestety i droższych rękawiczek, takich jak firmy RSL, które obecnie mam jako konkursowe. Co prawda kupiłam je z przeznaczeniem do jazdy na co dzień, ale jak zobaczyłam co zaczyna się z nimi robić po kontakcie z silikonowymi wodzami, to aby moja frustracja nie sięgnęła zenitu, przeznaczyłam je tylko do okazjonalnego użytkowania na zawodach (może posłużą trochę dłużej :P)
Nie mam niestety opinii co do użytkowania skórzanych rękawiczek, bo nigdy z nich nie korzystałam. Myślę, że dobrze się w nich jeździ, ale biorąc pod uwagę właściwości skóry, która robi się sztywna jak zmoknie i wyschnie i trzeba ją regularnie konserwować oraz moje lenistwo, chyba nie byłby to dla mnie zbyt dobry wybór.
Po długich poszukiwaniach znalazłam jednak rękawiczki idealne dla mnie! Nie są co prawda tak cienkie jak wyżej wspomniane RSL, ale największym ich plusem jest to, że wykonane są z materiału, z którego Euro-star produkuje leje do bryczesów. Bo zapomniałam nadmienić, że są to właśnie rękawiczki mojego ukochanego Euro-stara:) A wyglądają tak:
Także część "dotykowa" wykonana jest właśnie z tego materiału na leje, a wierzchnia część zrobiona jest z kolei z oddychającej siatki, więc ręka zbytnio się nie poci. Siatka ta natomiast sprawia, że rękawiczki te nie nadają się do użytkowania późną jesienią oraz zimą, ale myślę że jest tak z większością rękawiczek. A tak poza tym to po prostu REWELACJA! Cena co prawda, już tak bardzo nie zachwyca, bo kosztują 120 zł, ale tak jak mówię są wytrzymałe i jak na razie uważam je za najtrafniejszy rękawiczkowy zakup.
Pozostaje jeszcze kwestia zimy. Ja z braku laku, jeździłam w 3 parach rękawiczek (mowa jest oczywiście o jeździe na dworze) czyli jeździeckie, na to bawełniane i na to polarowe. Niestety przez ilość warstw zakres ruchu miałam tak ograniczony, że ani nie mogłam porządnie złapać wodzy, ani ruszać palcami, przez co ręce i tak mi zamarzały, do tego stopnia, że traciłam czucie w palcach....
Obecnie korzystam z zimowych rękawiczek jakie oferuje Decathlon. Przejeździłam w nich całą zeszłą zimę i korzystałam z nich jeszcze wiosną do pracy w stajni, aż skończyły swój żywot, a w chwili obecnej męczę druga parę. Nie nadają się co prawda na siarczyste mrozy, ale naprawdę dają radę:)Ich koszt to 49.99 zł
Na nadchodzącą zimę zamierzam się już zaopatrzyć w profesjonalne zimowe jeździeckie rękawiczki:)
Obecnie korzystam z zimowych rękawiczek jakie oferuje Decathlon. Przejeździłam w nich całą zeszłą zimę i korzystałam z nich jeszcze wiosną do pracy w stajni, aż skończyły swój żywot, a w chwili obecnej męczę druga parę. Nie nadają się co prawda na siarczyste mrozy, ale naprawdę dają radę:)Ich koszt to 49.99 zł
Na nadchodzącą zimę zamierzam się już zaopatrzyć w profesjonalne zimowe jeździeckie rękawiczki:)
No i mam dwa typy. Pierwsze to oczywiście Euro-star'y wykonane z Softshellu, z dodatkowym bajerem, jakim jest możliwość obsługi dotykowego telefonu bez ściągania rękawiczek. Niby głupota, ale jak ktoś ma dotykowy telefon i musi go odebrać w trakcie jazdy,albo zmienić muzykę, to wie o czym mówię. No niestety ich cena również nie powala, bo podobnie jak "letnie" euro-star'y kosztują 120 zł:
I drugim moim typem są ocieplane, skórzane, trzypalcowe rękawiczki firmy Horze:
Wyglądają na ciepłe i solidne i myślę, że palce nie marzną w nich tak, jak w tych pięciopalczastych:) Co do ceny, to na oficjalnej stronie Horze kosztują 37 $, więc też szału nie ma, ale myślę, że warto się nad takim zakupem zastanowić, szczególnie gdy ktoś nie dysponuje halą i musi się zmagać zimą z różnymi warunkami pogodowymi.
Mam nadzieję, że i tym razem uda mi się uprzedzić miesięcznik Gallop z moim przeglądem jeździeckiego asortymentu:D
Gorąco pozdrawiam wszystkich czytelników :)
Swietny bloog!!!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rękawiczki to też mam z nimi problem, a ty mi bardzo w tym pomogłaś!!
Jeśli chodzi o rękawiczki skórzane - mój Mężczyzna zlitował się nade mną w tym roku i dostałam w prezencie skórzane rękawiczki Mark Todd.
OdpowiedzUsuńTanie nie były ale są rewelacyjne. Ciepłe, cienkie, świetnie "trzymają się " wodzy, piękne i wbrew pozorom bardzo praktyczne. Nie wiem co to za skóra ale nawet jeśli zmoknie to wysycha prawie natychmiast i, co dla mnie bardzo ważne, nie przemakają na wylot. Co do konserwacji to ja je po prostu od czasu do czasu zakładam na ręce i wsmarowuje w nie olej do skór tak jak krem do rąk. Przetrwały całą zimę intensywnego użytkowania i wyglądają dalej jak nowe
http://wkkw.eu/rekawiczki-winter-thinsulate-p-151.html
:) wiem o czym mówisz, bo ja zlitowałam się nad swoim mężczyzną i też kupiłam mu te rękawiczki pod choinkę:)cieszył się jak dziecko, a rękawiczki, tak jak piszesz, REWELACJA :)
UsuńTeż miałam problem z rękawiczkami od czasu kiedy zaczęłam jeździć sportowo. Zawsze jeździłam w tych zimowych z decathlonu i nie wiem jakim cudem cały rok w nich wytrzymywałam... Nawet upały, choć jak ściągałam rękawiczkę to była ona mokrutka... Służyły mi 4 lata :D To troszkę starszy model od tego, którego zaprezentowałaś. Aktualnie latem i wiosną oraz wczesną jesienią jeżdżę właśnie w skórzanych RSL'ach, model ROMA, niestety nie miałam pojęcia jak takie coś konserwować i rękawiczki za około 130zł pewnie niedługo całkowicie mi się przetrą, będę musiała zainwestować w coś pewniejszego :/
OdpowiedzUsuń