Zawsze marzyło mi się żeby pojechać na jakieś duże międzynarodowe zawody i móc na żywo poobserwować tych wszystkich zawodników, których normalnie ma się okazje oglądać tylko na Eurosporcie. I zrządzeniem losu chyba udało mi się wygrać bilety na taką właśnie imprezę i to jeszcze Gucci Masters w Paryżu ! Jak? Sama do końca chyba nie zdaję sobie z tego sprawy.
Zwykle nie biorę udziału w żadnych konkursach natomiast ten,
w którym do wygrania były bilety był tak absurdalnie niewymagający inwencji i
jeszcze bardziej absurdalnie nie do zrealizowania dla mnie, że kliknęłam sobie
od niechcenia Like & Share na Facebook’u i zapomniałam o temacie :)
Siedzę któregoś dnia, przeglądam Internety i widzę swoje
nazwisko jako zwycięskie w tym właśnie konkursie o.O Wmurowało mnie w fotel i
pozbawiło głosu. Był poniedziałek, bilety były na czwartek tego samego
tygodnia. W życiu bym nie pomyślała, że uda mi się zorganizować 3 dniowy wypad
do Paryża w przeciągu dwóch dni. Ale udało się i polecieliśmy :D
Przy okazji zawodów Gucci Masters były organizowane targi
sprzętu jeździeckiego Salon du Cheval de Paris i w tym momencie możecie zapomnieć o
swojej wizji „targów” jakie można zobaczyć na Cavaliadzie czy innej „dużej”
jeździeckiej imprezie w Polsce. Te targi były jak mapa londyńskiego metra w porównaniu do metra
w Warszawie, z tak dużą możliwością „połączeń i przesiadek” że przy odrobinie
szczęścia nie przeszło się dwa razy obok tego samego stanowiska, chodząc tam
dobre pół dnia. Żeby w linii prostej
przejść od wejścia A do wejścia B (przez które wchodziło się na właściwe
zawody) trzeba było iść dobre 30 minut.
Abstrahując od głównej areny zawodów na kilku „mniejszych” arenach
odbywały się również zawody w ujeżdżeniu i reiningu a także pokazy policji
konnej i Bóg wie czego tam jeszcze. Kosmos.
No i stoiska ze wszystkim czego dusza zapragnie począwszy od
normalnego sprzętu jeździeckiego typu czapraki, siodła, odzież jeździecka do
miejsca w którym było pokazowo zaparkowane ze 30 przyczep i koniowozów a na
stajni boksowej na 6 koni kończąc. I to wszystko w środku tej monstrualnej
hali !!!
I gdy dochodziło się do końca tych targów i myślało, że nic
lepszego już nie możę Cie spotkać, przed Tobą otwierały się ogromne drzwi, za
którymi czekało niebo w zielono czerwonych kolorach Gucci. Po chwili, którą
przeznaczyłam na zbieranie szczęki z podłogi, ruszyliśmy naprzód mijając kilka
stoisk z najbardziej ekskluzywnymi markami jeździeckimi i doszliśmy do
rozprężalni stojącej w samym centrum tamtego pomieszczenia, gdzie widzowie
opierając się o bandy obserwowali, robili zdjęci i machali zawodnikom takim jak
Edwina Alexander, Penelope Leprevost, Kevin Staut, Pius Schwizer, Meredith Michels-Beerbaum
i wielu wielu innych. I wszyscy oni
jeździli sobie na tych wyczliowanych koniach, zwykłych wędzidłach, zaczynając
skoki od 50 cm, galopując na luźnej wodzy po udanych skoku i robiąc sobie
selfie w stój. A wszystko to w atmosferze tak bardzo nieznanej u nas, a wszechpanującej
tam, życzliwości, uśmiechu i melodii
przygrywającego na żywo fortepianu.
Miałam wrażenie, że wszystko to co tam się działo było jakby
po drugiej stronie lustra od tego co można zaobserwować u nas na zawodach.
No i same zawody wreszcie – top of the top, kunszt, styl
i elegancja. Konie, które sprawiają wrażenie, że przeszkoda 160 cm to tylko
początek ich możliwości. I właściwie to nie wiedziałam gdzie się w tym
wszystkim podziać, bo we wszystkich tych miejscach chciałam być jednocześnie i
przez cały czas i ciężko było wybrać na co bardziej chce się patrzeć.
I śmiałam się nawet porzez chwilę widząc jedną z zawodniczek
w marynarce konkursowej w kolorach identycznych jak ta EquestrianART
zaprojektowana przeze mnie :D
I naprawdę aż żal było wyjeżdżać. To takie doświadczenie,
które na pewno będę chciała w niedługim czasie powtórzyć. Prawdę mówiąc to
najchętniej wybrałabym się w taką podróż objeżdżając wszystkie te największe
zawody w Europie. Było cudownie. Każdemu polecam. Zdjęcia, co prawda nie
najlepsze, bo nie miałam czasu ich robić, do obejrzenia poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz